Wileńszczyzna: Litwini przeciwko Armii Krajowej

opublikowano: 2015-02-06 11:38
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Decydujący wpływ na ukształtowanie się relacji polsko-litewskich w latach drugiej wojny światowej miały postawy Litwinów. Elity, szukając tożsamości dla swego narodu, która byłaby odrębna i zupełnie niezwiązana z tożsamością polską, za głównego przeciwnika uznały Polskę.
REKLAMA

Pomimo więzi łączących Litwę i Polskę przez kilka stuleci liderzy politycznego i społecznego życia Litwy obawiali się nawiązywania do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego sprzed rozbiorów, a tym samym polonizacji swego państwa i narodu. Postawy te zaważyły na polityce Litwy w latach wojny polsko-bolszewickiej, w której strona litewska stała się w pewnym momencie sojusznikiem Rosji Sowieckiej, przejmując z rąk komunistów Wilno i znaczną część Wileńszczyzny oraz dążąc do opanowania terenów, których ludność w ogromnej większości opowiadała się za Polską. Zajęcie tego miasta i terenów przyległych przez wojska polskie w 1920 roku stworzyło sytuację, w której niepodległa Litwa na długie lata zerwała stosunki dyplomatyczne z Polską (przywrócono je dopiero w 1938 roku). Litwini, posiadający już własne niepodległe państwo, nie mogli pogodzić się z tym, że ich historyczna stolica znalazła się poza jego granicami, podobnie jak i cała Wileńszczyzna. Zajęcie Wilna przez Polaków postrzegali jako „okupację polską” — i tak do dziś ocenia to zdarzenie historiografia litewska.

Choć Wileńszczyzna to tereny historycznie bliskie zarówno Polakom, jak i Litwinom, to jednak żywioł polski miał tu do 1939 roku zdecydowaną przewagę: 70 procent Polaków przy zaledwie 18 procentach Litwinów, pozostali mieszkańcy to głównie Białorusini i Żydzi. Przedwojenne Wilno miało charakter wybitnie polski — Polacy stanowili 60 procent jego mieszkańców, drugą pod względem liczebności grupą ludności byli Żydzi (34 procent), udział Litwinów wynosił zaś zaledwie 0,7 procent.

Litwa 1920-1940 i jej roszczenia terytorialne względem Polski (aut. Mix321; GNU Licencja Wolnej Dokumentacji wersja 1.2)

Po zakończeniu kampanii wrześniowej Związek Sowiecki w październiku 1939 roku przekazał państwu litewskiemu Wilno wraz ze sporą częścią Wileńszczyzny. Litwini owe długodystansowe działania sowieckie wzięli za dobrą monetę, choć w rzeczywistości było to tylko taktyczne zagranie ze strony Rosjan, którzy już w czerwcu 1940 roku zajęli całe ich państwo. Krótkotrwała okupacja Wileńszczyzny przez Litwę miała początkowo dość łagodny przebieg (aresztowano zaledwie około 1500 naszych rodaków). Tymczasem już w listopadzie 1939 roku rozpoczęła się polityka szykan wobec Polaków i proces wprowadzanej metodami administracyjnymi litwinizacji tego terenu. Szczególnie dotkliwa okazała się obowiązująca od grudnia 1939 roku ustawa o obywatelstwie, na mocy której w Wilnie na prawie dwieście siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców sto pięćdziesiąt tysięcy stało się nagle „bezpaństwowcami”, pozbawionymi szans na otrzymanie nowego obywatelstwa. Wiązał się z tym cały szereg dalszych ograniczeń, między innymi zakaz wykonywania niektórych profesji, co automatycznie pozbawiało polską inteligencję możliwości pracy w takich zawodach, jak nauczyciel, adwokat, urzędnik, lekarz czy pracownik kolei i stało się pretekstem do masowych zwolnień. Jeszcze gorsze było położenie uchodźców, którzy nie mogli podjąć żadnej pracy bez specjalnego zezwolenia.

REKLAMA

Przeczytaj:

Trwająca rok okupacja sowiecka okazała się dotkliwa zarówno dla Polaków, jak i dla Litwinów, spośród których wielu padło ofiarą reżimu komunistycznego. Atak wojsk Trzeciej Rzeszy w czerwcu 1941 roku uaktywnił tę część społeczeństwa litewskiego, która pokładała swe nadzieje na odzyskanie państwowości właśnie w Niemcach. Litwini wsparli zbrojnie działania niemieckie, atakując wycofujące się oddziały Armii Czerwonej. Wystąpienia bojówek liczących około dwudziestu tysięcy tak zwanych partyzantów, zorganizowanych przez Front Aktywistów Litewskich, nie miały jednak większego militarnego znaczenia (historiografia litewska określa je jako „powstanie czerwcowe”). Wiązały się natomiast z masowymi zbrodniami na tej części mieszkańców Litwy, których „partyzanci” uznali za zwolenników Sowietów lub z innych względów uważali za element wrogi. W ciągu kilku dni wojennego chaosu litewscy bojówkarze przeprowadzili w wielu miejscowościach pogromy, podczas których zamordowali około siedmiu tysięcy Żydów. Dopuścili się także napadów na ludność polską, między innymi w Brasławiu czy Nowych Święcianach, mordując nawet polskich księży katolickich.

Wojska litewskie w Wilnie, październik 1939 (GNU Licencji Wolnej Dokumentacji, w wersji 1.2)

Mimo wsparcia przez aktywistów litewskich zwycięskich wojsk niemieckich władze hitlerowskie nie nadały Litwie uwolnionej od bolszewików statusu niepodległego państwa. Na terenie generalnego Komisariatu Litwy ustanowione zostały niemieckie władze administracyjne. Niemcy, organizując na tym terytorium swój system administracyjno-policyjny, oparli się na Litwinach. Językiem urzędowym ustanowiony został — oprócz języka niemieckiego — litewski. Litwini uzyskali możliwość wprowadzenia własnego szkolnictwa, mogli wydawać własną prasę i tworzyć instytucje kulturalne, których pozbawiona została polska społeczność Wileńszczyzny. Powstały Komitet Obywatelski Litwy został uznany przez władze hitlerowskie za oficjalnego reprezentanta społeczeństwa litewskiego. Instytucje samorządowe zostały obsadzone przez Litwinów, dyskryminujących przy każdej sposobności Polaków (m.in. to właśnie ich w pierwszej kolejności wyznaczano na roboty w Rzeszy). Kreowane administracyjnie szykany, zmierzające do litwinizacji Wileńszczyzny, spotykały społeczność polską w kościele i pracy.

Tekst jet fragmentem książki Kazimierza Krajewskiego „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”:

Kazimierz Krajewski
„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
928
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2015
Format:
160x240 mm
ISBN:
978-83-08-04932-7

Władze niemieckie sformowały z Litwinów jednostki pomocniczej Policji Porządkowej, liczącej łącznie około sześciu tysięcy ludzi, oraz Schutzmann-Bataillonen w sile dziesięciu tysięcy. Policja litewska była odpowiedzialna za szereg działań represyjnych w stosunku do polskich mieszkańców Wileńszczyzny, między innymi za wymordowanie czterystu pięćdziesięciu naszych rodaków z okolic Święcian wiosną 1942 roku (pretekstem do tej zbrodni dokonanej przez policjantów dowodzonych przez oficera Jonasa Maciuleviciusa była sowiecka zasadzka na samochód z niemieckimi urzędnikami, o której wykonanie bezzasadnie oskarżono Polaków). Bazą rekrutacyjną dla formacji i oddziałów w służbie niemieckiej była paramilitarna organizacja nacjonalistyczna Lietuvos Šauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich, tzw. szaulisi), licząca około sześćdziesięciu dwóch tysięcy członków. Cechowało ją zarówno antypolskie, jak i antysemickie nastawienie.

REKLAMA
Lasek w Ponarach (fot. Gjamroski; Creative Commons Attribution 3.0 Unported license.)

Szczególnie groźna dla społeczeństwa polskiego była działalność litewskiej policji politycznej Saugumy, podporządkowanej Gestapo. Współpracowała ona z niemieckimi służbami w zwalczaniu polskiego ruchu niepodległościowego, wykazując się w tym zakresie wielką gorliwością. Niemcy sformowali z Litwinów owiane złą sławą Sonderkommando Ypatingas Burys (tzw. strzelcy ponarscy), podlegające bezpośrednio Gestapo. Ta „elitarna” litewska jednostka policyjna, przez której szeregi przewinęło się kilkuset funkcjonariuszy, wymordowała w egzekucjach przeprowadzanych w Ponarach pod Wilnem około siedemdziesięciu tysięcy Żydów, w większości obywateli Polski. Według niektórych ocen w Ponarach zginęło także nawet około dwudziestu tysięcy Polaków, w większości aresztowanych i zamordowanych pod zarzutem udziału w polskim ruchu niepodległościowym. Było wśród nich wielu przedstawicieli wileńskiej inteligencji, a także uczniów i studentów. Skala potworności tego, co wydarzyło się w podwileńskim lasku, jest trudna do wyobrażenia. Jeden z najwybitniejszych znawców relacji polsko-litewskich w latach drugiej wojny światowej Piotr Niwiński porównuje miejsce straceń w Ponarach do „rzeźni dla ludzi”. Masowe egzekucje na Żydach przeprowadzali Litwini także w Kaszunach, Niemenczynie, Nowej Wilejce, Pożebrzeziu, Siemieliszkach, Święcanach, Warenie i Wiłkomierzu. Uczestniczyli w likwidacji gett w Sołach, Smorgoniach, Oszmianie, Michaliszkach, Świrze, Gudzianach, Ostrowcu i Widzach. Znane z niechęci do Żydów litewskie bataliony policyjne były wysyłane „na gościnne występy” na teren Generalnego Komisariatu Białorusi, gdzie uczestniczyły w działaniach eksterminacyjnych. Z litewskich ochotników skompletowano też załogę obozu koncentracyjnego na Majdanku pod Lublinem.

REKLAMA

Przeczytaj:

We wrześniu 1942 roku administracja litewska rozpoczęła przy pomocy policji akcję wysiedleńczą ludności polskiej z Wileńszczyzny. Objęła ona kilka tysięcy osób zamieszkałych głównie w gminach Rzesza, Mejszagoła i Podbrzezie, położonych przy dawnej granicy polsko-litewskiej — tylko z gminy Podbrzezie usunięto trzysta siedemdziesiąt polskich rodzin. Gospodarstwa, z których wyrzucono Polaków, przejmowane były przez Litwinów. Wysiedlenia przeprowadzano brutalnie, siłą eksmitowani Polacy większość mienia musieli pozostawić nowym, bezprawnym gospodarzom. Praktyki tego rodzaju rodziły w społeczności polskiej powszechne poczucie krzywdy i wywoływały żądania ukarania ich sprawców.

Miejsce palenia zwłok pomordowanych w Ponarach (fot. Gregor Jamroski; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.)

Już w raporcie z sierpnia 1941 roku KG AK sygnalizowała: „Stosunek Litwinów do Polaków od początku był wybitnie wrogi. Dążą [oni] do zlikwidowania polskości wszelkimi sposobami. Przez prowokacje, masowe aresztowania i rozstrzeliwania dążą do osłabienia ducha. [...] Litwini złożyli projekt do komisarza [Hansa] Hingsta o zastosowanie tych samych racji dla Polaków, co i dla Żydów i utworzenie getta dla Polaków”. Na Litwie istniała wprawdzie litewska konspiracja antyhitlerowska, której liderzy zdawali sobie sprawę, że czynne wspieranie zbrodniczych działań hitlerowskich nie przynosi narodowi litewskiemu powodów do dumy i nie służy realizacji jego interesów, podległe im struktury konspiracyjne były jednak dość słabe, miały w zasadzie obywatelski i „cywilny” charakter. Trudno je w jakikolwiek sposób porównywać ze strukturami Polskiego Państwa Podziemnego. Nie miały większego wpływu na społeczeństwo litewskie, wśród którego „rząd dusz” sprawowali proniemieccy aktywiści kolaborujący z Trzecią Rzeszą. Ci ostatni zdobyli nawet przychylność litewskiego duchowieństwa. W sprawozdaniu polityczno-społecznym KG AK dla Rządu Polskiego w Londynie z 1941 roku sygnalizowano, że litewski kler nawoływał do „pogromu Polaków, jako elementu gorszego od Żydów”.

Tekst jet fragmentem książki Kazimierza Krajewskiego „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”:

Kazimierz Krajewski
„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
928
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2015
Format:
160x240 mm
ISBN:
978-83-08-04932-7
"Bury" i "Szczepcio" - dowódcy boju pod Mikuliszkami

Konsekwentna antypolska polityka administracyjnych władz litewskich, występujących wobec Niemców z inicjatywą kolejnych represji skierowanych przeciwko Polakom bynajmniej nie uszła uwadze dowództwa AK. Uznało ono jednak, że z Litwinami trzeba pertraktować, a nie walczyć. Polskie czynniki polityczne starały się początkowo ograniczyć własną akcję konspiracyjną na Wileńszczyźnie, a gdy to się nie powiodło ze względu na postawę społeczeństwa kresowego — skanalizować ją i „spacyfikować”. Długo zabraniały podejmowania jakichkolwiek działań zbrojnych. Stanowisko to pozostawało bez jakiejkolwiek proporcji wobec poczynań strony litewskiej. Dowództwo Wileńskiej AK bardzo długo nie mogło się zdecydować na akcje przeciw Litwinom, nawet tym uwikłanym w zbrodniczą kolaborację z hitlerowcami. Dopiero w 1943 roku zlikwidowano kilku szczególnie szkodliwych funkcjonariuszy Saugumy — zamach na jednego z nich, Marijonasa Padabę, spowodował rozstrzelanie dziesięciu zakładników spośród polskiej inteligencji Wilna oraz masowe aresztowania Polaków kierowanych do obozu karnego. Kilkakrotnie rozbrajano także policję litewską, by ukrócić jej antypolskie poczynania i zdobyć wyposażenie potrzebne dla własnych oddziałów, przy czym jeńców z reguły traktowano zgodnie z wymogami konwencji międzynarodowych. Wyjątkiem były takie zdarzenia, jak rozstrzelanie kilku policjantów litewskich ujętych w walce stoczonej w styczniu 1944 roku w Mikuliszkach (policjanci zostali rozstrzelani przez Francuzów służących w 3 Brygadzie Wileńskiej AK, których towarzysz broni poległ w tym starciu). Podobnych przykładów można przytoczyć jeszcze kilka, między innymi po rozbiciu w styczniu 1944 roku niemieckiej grupy operacyjnej pod Worzianami rozstrzelano kilku ochotników z 868 litewskiego Batalionu Strzelców Krajowych. Zimą 1944 roku podjęto na stosunkowo niewielką skalę akcję polegającą na „eksmitowaniu” litewskich nasiedleńców, którzy przejęli gospodarstwa po Polakach usuniętych przez administrację litewską. Likwidowano też współpracowników Gestapo, Saugumy, żandarmerii i policji, którzy swymi donosami przyczyniali się do represjonowania ludności polskiej i białoruskiej. Jako kolaborant zginął m.in. litewski ksiądz z Jęczmieniszek, u którego znaleziono listę jego polskich parafian oskarżonych o udział w konspiracji. Został skazany na śmierć przez sąd polowy AK i rozstrzelany przez patrol 1 Brygady Wileńskiej.

REKLAMA

Zarówno Komenda Okręgu Wileńskiego AK, jak i KG AK kilkakrotnie podejmowały próby nawiązania kontaktu z przedstawicielami litewskiej konspiracji antyhitlerowskiej oraz z członkami przedwojennych ugrupowań politycznych i armii w celu zneutralizowania działań litewskich nacjonalistów. Do pierwszych tego rodzaju kontaktów doszło już w 1942 roku. Kolejne spotkanie odbyło się wiosną 1943 roku, kiedy to delegacji litewskiej przewodził ppłk. Juozas Vitkus-Kazimieraitis, stronie polskiej zaś komendant Okręgu Wileńskiego AK ppłk. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”. Choć nie przyniosły one porozumienia, zdecydowano się jednak na ich kontynuowanie. Jesienią 1943 roku stanowisko litewskich czynników wojskowych rozpoznawali podczas prowadzonych rozmów przedstawiciele Konfederacji Narodu scalonej z AK (jej oddziały partyzanckie włączone do AK operowały na kresach północno-wschodnich). Kolejną turę rozmów, tym razem na wysokim szczeblu ze strony polskiej, to jest z udziałem przedstawicieli KG AK, przeprowadzono w lutym 1944 roku w Warszawie. Dalsze rokowania odbyły się jeszcze w tym samym miesiącu w Wilnie, lecz znów bez wymiernych efektów.

REKLAMA
Povilas Plechavičius

Jakiemukolwiek porozumieniu nie sprzyjało zapoczątkowane jeszcze w końcu 1943 roku tworzenie przez Niemców Ochotniczego Korpusu Litewskiego (Litauische Sonderverbände — Lietuvos Vietinė Rinktinė — LVR), dowodzonego przez gen. Povilasa Plechaviciusa, i związana z tym eskalacja antypolskich działań strony litewskiej. Jednostka ta, zazwyczaj mylnie określana jako „wojsko litewskie”, w rzeczywistości podlegała niemieckiemu dowództwu policji i SS, była zatem formacją policyjną. Liczyła ponad dziesięć tysięcy ludzi rekrutujących się w większości z Litwy etnicznej (z terenu przedwojennego państwa litewskiego) i stale rosła w siłę. Zadanie litewskiego korpusu miało polegać na zwalczaniu antyhitlerowskiej partyzantki. Zamiast jednak zająć się ochroną własnego społeczeństwa przed bolszewikami i czerwonymi bandami, dowództwo litewskie podjęło działania skierowane przeciwko polskiemu ruchowi niepodległościowemu i ludności Wileńszczyzny, na której teren skierowano część oddziałów korpusu. Garnizony litewskie ulokowano między innymi w Kaszunach, Oszmianie, Trokach, Niemenczynie, Michaliszkach, Ejszyszkach, Mejszagole i Murowanej Oszmiance. Bezpośrednio po wprowadzeniu pododdziałów korpusu do Wilna jego żołnierze rozpoczęli napady na ludność polską. Podczas wieczornych ekscesów zabito ponad dwudziestu Polaków, a dziesiątki poturbowano. Żołnierze litewscy dopuścili się szeregu zbrodni na ludności polskiej, między innymi spalili wieś Gudełki pod Wilnem, a 4 maja 1944 roku spacyfikowali wieś Pawłowo (powiat Oszmiana), zabijając kilkunastu mieszkańców. Dwa dni później zamordowali szereg polskich rodzin w okolicach Graużyszek i Sieńkowszczyzny (pododdziały 308 batalionu).

Choć konfrontacja stawała się nieunikniona, strona polska zdecydowała się wykazać dobrą wolę i kontynuować rozmowy. Tym razem, w kwietniu 1944 roku, partnerem w pertraktacjach stał się gen. Povilas Plechavicius. Zakończyły się one jednak fiaskiem wobec stanowczego żądania Litwinów, by strona polska rozwiązała swoje oddziały partyzanckie lub wcieliła je do LVR. To, że Polacy, inspirowani przez koła rządowe na emigracji, prowadzili prawie aż do końca okupacji niemieckiej polityczny dialog z Litwinami, miało swoje konsekwencje: zabrakło reakcji na płynące z kraju, alarmistyczne doniesienia o skali represji stosowanej przez stronę litewską. Pomimo sygnalizowanego wielokrotnie zagrożenia wyniszczeniem polskiej społeczności Wileńszczyzny nie zdecydowano się na podjęcie akcji odwetowych czy „prewencyjnych” w stosunku do Litwinów. Jeszcze w maju 1944 roku premier Rządu Polskiego na emigracji Stanisław Mikołajczyk w liście skierowanym do Delegata Rządu Stanisława Jankowskiego dawał pokojowe, acz mało realistyczne zalecenia: „Wobec małej wartości Litwinów jako partnera stoimy na stanowisku, że współpraca z nimi winna ograniczyć się do zapobiegania wzajemnym starciom zbrojnym. [...] Kwestia wzajemnej nieagresji jest sprawą najważniejszą. [...] Istniejące między Polską a Litwą sprawy sporne będą załatwione po wojnie w bezpośrednim pokojowym porozumieniu”.

REKLAMA

Tekst jet fragmentem książki Kazimierza Krajewskiego „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”:

Kazimierz Krajewski
„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
928
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2015
Format:
160x240 mm
ISBN:
978-83-08-04932-7
Aleksander "Wilk" Krzyżanowski przed frontem oddziałów wileńskiej AK

Pozostawiona sama sobie Komenda Wileńskiego Okręgu AK, po wyczerpaniu wszelkich możliwości negocjowania ze stroną litewską, została zmuszona do podjęcia akcji czynnej w obronie ludności polskiej. Dowództwo Wileńskiej AK nie było już tak bezbronne jak w 1942 roku w czasie masakry pod Święcianami, gdy nie dysponowało ani jednym oddziałem bojowym. Wiosną 1944 roku miało już pod bronią kilka tysięcy żołnierzy, ostrzelanych i zahartowanych w walkach. Nawet w momencie, gdy dopiero rozpoczynały się starcia z oddziałami LVR, komendant Wileńskiego Okręgu AK w liście z 15 maja 1944 roku skierowanym do gen. Plechaviciusa, który był swego rodzaju ostrzeżeniem czy ultimatum, dawał mu szanse na zmianę stosunku do Polaków. Tego samego dnia wystosowano pismo do przedstawiciela litewskiej antyniemieckiej niepodległościowej opozycji gen. Stasysa Rasztikisa, zawierające propozycję wznowienia pertraktacji. Natomiast 20 maja 1944 roku ppłk „Wilk” wystosował proklamację zatytułowaną „Wezwanie do Litwinów”, w której po raz ostatni ostrzegał całe społeczeństwo litewskie przed skutkami walki sprowokowanej przez jego liderów oraz groził przeniesieniem polskich działań odwetowych na teren Litwy.

A tak ppłk. Krzyżanowski „Wilk” (podpisany jako „Habdank”) zwracał się do gen. Plechaviciusa w swym liście z 15 maja 1944 roku: „Nawiązując do ostatnich wypadków mających miejsce na Wileńszczyźnie, a związanych ściśle z oddziałami formowanymi przez Pana Generała pod d[owódz]twem niemieckim, uważam za stosowne zwrócić uwagę Pana Generała na obecny stan rzeczy w stosunkach polsko-litewskich. [...] Dla ilustracji podam — tam, gdzie znajdują się oddziały polskie, całkowicie ustają mord i rabunek popełniany czy też przez bandy sowieckie, żydowskie, czy przez żołnierzy Pana Generała, zaś tam, gdzie operują oddziały litewskie na służbie niemieckiej, bezpieczeństwo ludności polskiej i białoruskiej jest żadne, ponieważ do zbrodni popełnianych przez bandy sowiecko-żydowskie dochodzą jeszcze zbrodnie żołnierzy litewskich znajdujących się na służbie niemieckiej i dowodzonych przez Pana Generała. To, co twierdzę, nie jest gołosłowne i chyba znane są Panu Generałowi systematyczne morderstwa na ulicach Wilna, gdzie zostało zamordowanych już kilkudziesięciu Polaków, znane są chyba wypadki z dn. 4 V br. w m. Pawłowo koło Turgiel, z dn. 6 V br. z m. Adamowszczyzna i Sieńkowszczyzna koło Graużyszek i wiele innych tragicznych wypadków, gdzie wielu Polaków (kobiet, starców i młodzieży) zostało wymordowanych w bestialski sposób przez żołnierzy Pana Generała. [...] Udzielamy ostatecznej przestrogi i zapowiadamy, że metody stosowane przez nas w walce z oddziałami litewskimi ulegną radykalnej zmianie. Obecnie jeńców zwalniamy po uprzednim zdjęciu z nich mundurów niemieckich, rannych opatrujemy na miejscu lub też odsyłamy ich do szpitala [...]. Na razie tak postępujemy, choć wiemy, że strona litewska postępuje wręcz przeciwnie. Od dnia 15 V br. zapowiadamy najostrzejsze kontrrepresje, jeżeli strona litewska nie zmieni swoich metod walki. Jeżeli strona litewska będzie szukała odwetu na bezbronnej ludności, będzie mordowała kobiety, dzieci i starców, jeńców i aresztowanych, to strona polska zapowiada odwet bezwzględny, aż do przerzucenia oddziałów na teren Litwy i wtedy zobaczymy, kto więcej straci tak w teraźniejszości, jak i w chmurnej dla nas przyszłości. Zwracam się więc do Pana Generała jako do Litwina i człowieka odpowiedzialnego za los swego społeczeństwa i Litwy: albo wojna bezwzględna i bezpardonowa, albo idee Niepodległej Polski i Niepodległej Litwy”.

REKLAMA
Oddziały polskie pod Turgielami, 9 kwietnia 1944

Konsekwencją zapowiadanej zmiany polityki strony polskiej wobec Litwinów było wystąpienie oddziałów AK, które rozbiły kompanię 310 batalionu LVR pacyfikującą wieś Pawłowo — dowodzącego nią oficera i kilku żołnierzy odpowiedzialnych za zbrodnie na ludności cywilnej na miejscu stracono z wyroku sądu polowego. Doszło też do kilku mniejszych potyczek. Przesilenie nastąpiło z 13 na 14 maja 1944 roku, kiedy kilka skoncentrowanych brygad partyzanckich AK rozgromiło 301 batalion LVR, którego pododdziały stanowiły garnizony w Murowanej Oszmiance i Tołminowie. W ciągu trwającej kilka godzin operacji siły litewskie zostały kompletnie rozbite, poległo kilkudziesięciu żołnierzy i wzięto ponad trzystu jeńców. Wbrew zapowiedziom dowództwo wileńskich oddziałów AK wykonało jednak pojednawczy gest, jakim było odesłanie rozmundurowanych żołnierzy LVR do Wilna. Kolejną dotkliwą porażkę żołnierze litewscy ponieśli w walce z 6 Brygadą Wileńską w rejonie Ejszyszek.

REKLAMA

Seria klęsk korpusu litewskiego podważyła u niemieckich mocodawców jego realną przydatność. Jednocześnie sposób, w jaki korpus został wykorzystany, wywołał pewien ferment w szeregach części jego kadry, co zostało natychmiast zauważone przez Niemców. Aresztowano grupę oficerów, a żołnierze zostali rozbrojeni i przeformowani w pomocnicze jednostki budowlane, które wysłano do Francji, by tam budowali umocnienia. Tak zakończyła się litewska próba pokonania oddziałów AK i spacyfikowania niepokornej Wileńszczyzny.

Większość ataków podejmowanych w 1944 roku przez oddziały AK na posterunki lub patrole policji litewskiej miała charakter bezkrwawy. Zaskoczeni policjanci na ogół bez walki oddawali broń. Jedna z polskich akcji miała jednak nieprzewidziane, tragiczne konsekwencje. Zapoczątkowała je zasadzka pododdziału 5 Brygady AK, zamaskowanego jako grupa bolszewicka, na patrol 3 kompanii 258 batalionu policji litewskiej, dokonana z 19 na 20 czerwca 1944 roku w majątku Glinciszki, w gminie Podbrzezie. Poległo wówczas czterech policjantów, kilku odniosło rany. Z niektórych polskich relacji wynika, że celem akcji miało być wywabienie wspomnianej jednostki litewskiej, kwaterującej w umocnionym obiekcie w Podbrzeziu i jej rozbrojenie. Z innych polskich źródeł wyłania się obraz wspomnianego starcia jako zupełnie przypadkowej potyczki. Stosując się do rozporządzenia władz niemieckich wprowadzającego jako zasadę zabijanie za jednego poległego Niemca, czy też Litwina, dziesięciu Polaków, dowódca 3 kompanii 258 batalionu policyjnego kwaterującej w Podbrzeziu por. Polekauskas dokonał na czele swych podkomendnych 20 czerwca 1944 roku mordu trzydziestu dziewięciu Polaków w majątku Glinciszki, w tym czworga dzieci w wieku od dwóch do pięciu lat, a także czwórki starców. W obwieszczeniu komendanta Okręgu Wileńskiego AK ppłk. Krzyżanowskiego „Wilka” z 24 czerwca 1944 roku oraz raporcie okręgowej Delegatury Rządu podano szereg drastycznych szczegółów dotyczących tej zbrodni. Zamordowano także przybyłego do Glinciszek Władysława Komara, działacza Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) pełniącego z ramienia niemieckiej administracji funkcję zarządcy grupy majątków ziemskich. Zabito go pomimo interwencji towarzyszącego mu niemieckiego urzędnika Hofmana.

Tekst jet fragmentem książki Kazimierza Krajewskiego „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”:

Kazimierz Krajewski
„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
928
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2015
Format:
160x240 mm
ISBN:
978-83-08-04932-7
Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka"
REKLAMA

Zbrodnia popełniona przez litewskich policjantów wywołała z kolei polską akcję odwetową, przeprowadzoną w dwóch etapach. W dniach 23–24 czerwca 1944 roku na teren Litwy przeszła 5 Brygada Wileńska AK. Jej dowódca por. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” zawiadomił o swoich zamiarach komendanta okręgu, ten jednak ze względu na trudności komunikacyjne (znajdował się w odległych Dziewiniszkach) nie zdążył ustosunkować się do jego meldunku. Decyzja została więc podjęta przez „Łupaszkę” samodzielnie. Sieć terenowa AK dostarczyła mu przewodników i wykazów Litwinów znanych z wrogiej postawy wobec Polaków. Głównym celem akcji 5 Brygady stała się miejscowość Dubinki, z którą mieli być powiązani rodzinnie niektórzy policjanci uczestniczący w zbrodni w Glinciszkach. Podczas akcji przeprowadzonej 23 czerwca 1944 roku zginęło dwudziestu siedmiu Litwinów, w tym niestety także kobiety i dzieci. Były to rodziny litewskich osadników wojskowych — członków formacji paramilitarnych i policyjnych. Zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej stanowiło wszakże złamanie rozkazu nr 5 komendanta Okręgu Wileńskiego AK z 12 kwietnia 1944 roku: „Ludność cywilna bez różnicy narodowości (Polak, Litwin, Białorusin, Żyd, katolik, prawosławny) musi być traktowana jednakowo i sprawiedliwie. Żadne nadużycia w stosunku do ludności cywilnej nie mogą mieć miejsca. Ich życie i mienie musi być chronione przez A[rmię] P[olską]. [...] Bezwzględnie zakazuję stosowania samosądu nawet na podstawie zeznań świadków. Każda sprawa musi być rozpatrzona przez WSS”. Rozkaz ten pozostawał w pewnej sprzeczności z zapowiedzią ppłk. „Wilka” przeniesienia działań na teren Litwy i zastosowania tam odwetu (wspomniane pismo z V 1944 r. do gen. Plechaviciusa i obwieszczenie zatytułowane „Wezwanie do Litwinów”). Akcja odwetowa prowadzona przez 5 Brygadę Wileńską kontynuowana była jeszcze następnego dnia na szlaku wiodącym przez Janiszki, Giedrojcie i inne nieustalone miejscowości, w jednym tylko miejscu szwadron „Maksa” miał rozstrzelać kilkunastu mężczyzn znajdujących się na przyjęciu weselnym. Odwetu nie stosowano teraz mechanicznie, działano wedle danych zgromadzonych przez wywiad terenowy AK, np. w Janiszkach oszczędzono księdza, mimo znalezienia u niego ukrytego składu broni. W Giedrojciach doszło do potyczki szwadronu „Maksa” z policją, zakończonej porażką Litwinów (poległo czterech policjantów).

Mieczysław Potocki "Węgielny"

Podpułkownik „Wilk” nakazał „Łupaszce” przerwanie akcji, zarazem zalecił jednak wykonanie rajdu na teren Litwy brygadom 4 i 23 oraz oddziałowi „Żejmiana” pod ogólną komendą mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego”. W zasadzie nieznane są motywy, jakimi kierował się komendant okręgu, wydając te rozkazy. Zapewne miał inną, mniej drastyczną koncepcję odwetu. Sprowadzała się ona nie do stosowania odpowiedzialności zbiorowej, ale do akcji propagandowej połączonej z „przeczesaniem” terenu i wyłapaniem oraz likwidacją napotkanych policjantów i szaulisów. Górna granica strat litewskich poniesionych podczas odwetowego rajdu „Łupaszki” i innych oddziałów określona została we wspomnieniach ppor. „Rakoczego” jako dziewięćdziesiąt jeden osób (w tym 4 policjantów i 87 cywilów), nieco niższą podał w swoich wspomnieniach mjr. Mieczysław Potocki „Węgielny” (łącznie 84 osoby, w tym 4 policjantów).

Wydarzenia w Dubinkach, które były absolutnym ewenementem w dziejach wileńskiej AK, nie są powodem do dumy dla strony polskiej. Dotychczas walka wileńskich oddziałów AK prowadzona była, rzec można, w sposób rycerski, zgodny z konwencjami międzynarodowymi. Należy jednak postrzegać te wydarzenia w kontekście wcześniejszych poczynań Litwinów wymierzonych w społeczność polską. W ostatecznym podsumowaniu omawianej sytuacji trzeba uznać, że pośrednią winę za sprowokowanie (traktowanej łącznie) sekwencji zdarzeń w Glinciszkach, Dubinkach i innych miejscowościach położonych na terenie Litwy ponosi strona litewska, która samodzielnie lub z inspiracji niemieckiej prowadziła systematyczne działania antypolskie. W końcowym okresie okupacji niemieckiej doprowadziła ona do takiego „nakręcenia spirali” konfliktu litewsko-polskiego, że jak zauważył jeden z wileńskich historyków, „mord w Glinciszkach odebrano jako początek akcji likwidacji ludności polskiej na tych terenach, w okresie wycofywania się wojsk niemieckich”. Stąd tak gwałtowna reakcja strony polskiej, proporcjonalna i współmierna do dotychczasowych zbrodni litewskich.

Akcja odwetowa 5 Brygady Wileńskiej oraz działania oddziałów mjr. „Węgielnego” wywołały wstrząs w społeczności litewskiej i w efekcie wpłynęły na spacyfikowanie antypolskich poczynań strony litewskiej na Wileńszczyźnie. Tymczasem jednak obie społeczności, polska i litewska, stawały latem 1944 roku wobec zupełnie nowego zagrożenia — nadciągającej Armii Czerwonej, która niosła im komunistyczne zniewolenie.

Tekst jet fragmentem książki Kazimierza Krajewskiego „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”:

Kazimierz Krajewski
„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
928
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
styczeń 2015
Format:
160x240 mm
ISBN:
978-83-08-04932-7
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kazimierz Krajewski
Pracownik oddziału warszawskiego IPN. Znawca dziejów podziemia niepodległościowego.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone