Mrugające czołgi – Canal Defence Light

opublikowano: 2015-08-24 13:04
wolna licencja
poleć artykuł:
W obliczu nieprzyjacielskiego natarcia pancernego obrońcy powinni zachować spokój. Utrzymanie zimnej krwi staje się kwestią życia lub śmierci. Co jednak zrobić, kiedy wrogie czołgi zaczynają... mrugać?
REKLAMA
Rosyjski reflektor w akcji podczas japońskiego nocnego ataki w 1904 roku (domena publiczna).

Podczas II wojny światowej powstało wiele konstrukcji wywołujących u dzisiejszych historyków dość mieszane uczucia. Działa wiatrowe, transportery z napędem rakietowym, latające czołgi – to zaledwie kilka przykładów niekonwencjonalnej twórczości inżynierów pracujących dla walczących państw. Niewiele pomysłów mogło jednak dorównać swą kuriozalnością czołgom CDL – Canal Defence Light.

Krótka historia świecenia po oczach

Idea oślepiania przeciwnika za pomocą sztucznie wygenerowanego światła narodziła się jeszcze podczas amerykańskiej wojny secesyjnej. W trakcie oblężenia konfederackiego Fortu Wagner w pobliżu Charleston, Federalni wykorzystywali silne lampy wapienne projektu Thomasa Drummonda do oświetlania i oślepiania konfederackich baterii po zachodzie słońca. Dzięki temu Unioniści mogli ostrzeliwać fort przez 60 dni i nocy, co zmusiło Konfederatów do odwrotu.

Od tego czasu, reflektory różnej mocy zagościły na stałe na polach bitew lądowych i morskich. Wykorzystywano je m.in. podczas oblężenia Port Arthur i walk w cieśninie dardanelskiej. Były to jednak duże i nieporęczne urządzenia, instalowane na pokładach okrętów wojennych i w twierdzach. Idea pozbawienia przeciwnika zdolności do walki za pomocą światła była jednak zbyt kusząca, by odłożyć ją na półkę bez sprawdzenia jej w praktyce.

Pomysł de Thorena

Komandor Oskar de Thoren z brytyjskiej Royal Navy podjął wysiłek wprowadzenia powyższej idei w życie, choć we własnej autorskiej wersji. Jeśli wierzyć amerykańskim gazetom, źródłem inspiracji były reflektory samochodowe. De Thoren zaobserwował zjawisko znane milionom kierowców na całym świecie. Kiedy pojazd włącza przednie światła, oświetlony obszar jest doskonale widoczny, jednak przestrzeń poza nim ginie w mroku. Mało który kierowca wpadłby jednak na pomysł, tak jak de Thoren, by w tej ciemności ukryć żołnierzy, zmierzających pod jej osłoną w kierunku oślepionego wroga.

Zobacz też:

De Thoren starał się zainteresować War Office swym pomysłem już w 1915 roku. Jego zdaniem, wprowadzenie do akcji pojazdów motorowych wyposażonych w silne reflektory oślepiające przeciwnika i tworzące niezbędne dla powodzenia ataku strefy mroku mogło zadecydować o przebiegu wojny. Generalicja była jednak innego zdania i w 1917 roku odrzuciła cały projekt. Nie zrażony niepowodzeniem, De Thoren ponowił próbę zainteresowania wojska swym wynalazkiem w 1922 roku, jednak z podobnym skutkiem. War Office uznało jego ideę za tak mało wartościową, że zezwoliło pomysłodawcy na przedstawienie swej idei władzom francuskim.

REKLAMA
Replika reflektora. Widać lustro paraboliczne i źródło światła (fot. Rodw, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

W celu zapewnienia odpowiedniego finansowania całego przedsięwzięcia i zareklamowania go we Francji, stworzono „Syndykat De Thoren”. Jego managerem stał się Marcel Mitzakis, generał Fuller występował w roli doradcy i opiekuna, a pieniądze zapewniał Książę Westminsteru. Pierwsze próby na francuskiej ziemi przeprowadzono w 1934 roku, a dwa lata później zaprezentowano ulepszoną wersję urządzenia, wyposażoną w mechanicznie poruszaną migawkę sprawiającą, że promień „mrugał”, co miało wprawić nieprzyjaciela w osłupienie. Idea de Thorena zyskiwała materialną formę, jednak do szczęśliwego końca było jeszcze daleko.

Światła do obrony Kanału... Sueskiego

Wspomniane pokazy z 1936 roku, jak również naciski generała Fullera, przekonały War Office do ponownego zainteresowania się w 1937 roku pomysłem de Thorena i wyłożenia pieniędzy na przeprowadzenie testów urządzenia w Wielkiej Brytanii. Decydenci byli pod wrażeniem ulepszonej konstrukcji, jednak od demonstratora technologii do funkcjonującego prototypu wiodła jeszcze długa droga.

W nocy z 7 na 8 czerwca 1940 roku przeprowadzono końcowe testy urządzenia. Dziesięć dni później ministerstwo złożyło zamówienie na 300 wież czołgowych z aparaturą Syndykatu. Dla zachowania tajemnicy wojskowej, nowej konstrukcji nadano nazwę Canal Defence Light, czyli „Reflektor do obrony Kanału”. Sugerowano przy tym, że nowe urządzenie ma służyć wzmocnieniu bezpieczeństwa Kanału Sueskiego. Wieże trafiły do produkcji, wojsko przyjęło sprzęt na wyposażenie, mogło by się więc wydawać, że cała historia zmierza do szczęśliwego końca.

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Matilda CDL

Nosicielem nowych wież stały się czołgi Matilda II. Oprócz reflektora i operatora mieścił się w niej jedynie jeden karabin maszynowy, więc tak zmodyfikowana Matilda II stawała się słabo uzbrojonym ruchomym opancerzonym źródłem światła. Z dzisiejszego punktu widzenia takie postępowanie może wydać się dość kuriozalne, jednak dla ówczesnych Brytyjczyków tak wąska specjalizacja nie była niczym dziwnym. Posiadali przecież czołgi piechoty z karabinem maszynowym do zwalczania piechoty, czołgi piechoty z działem do zwalczania czołgów, czołgi pościgowe i czołgi których najważniejszym zadaniem było stawianie zasłony dymnej. Włączenie do parku maszynowego kolejnego wąsko wyspecjalizowanego czołgu nie było więc niczym nie do pomyślenia.

REKLAMA

Na papierze parametry nowego sprzętu przedstawiały się dość obiecująco. Wieża kryła węglowy reflektor łukowy generujący strumień światła o jasności 13 000 000 kandeli, pozwalający na oświetlenie celu oddalonego o 914 metrów. Światło wydostawało się przez niewielką szczelinę o szerokości 5 i wysokości 61 centymetrów wyposażoną w migawkę przesuwającą się przed nią 6 razy na sekundę. Jeśli to by nie wystarczyło do oślepienia celu, żołnierz obsługujący reflektor mógł założyć na szczelinę błękitny lub żółty filtr. W wieży znajdował się także pojedynczy karabin maszynowy Besa kalibru 7.7 mm.

Jedyny zachowany egzemplarz czołgu Matilda CDL (fot. Rodw, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

Zwolennicy idei czołgów CDL wiązali z nimi olbrzymie nadzieje. Ich użycie miało przynieść fundamentalną zmianę w metodach prowadzenia wojny, a ich wprowadzenie porównywano do pojawienia się długiego łuku, gwintowania lufy czy wynalezienia prochu. Projekt wydawał się na tyle obiecujący, że zainteresowali się nim również Amerykanie, tworząc własne czołgi i jednostki CDL. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

REKLAMA

Przeczytaj również:

Zderzenie z rzeczywistością

Szeroko zakrojone plany wykorzystania wozów CDL niestety bardzo szybko zderzyły się z wojennymi realiami Wielkiej Brytanii. Pierwszy problem związany był z liczbą tych pojazdów. Złożyć zamówienie na 300 sztuk wież to jedno, znaleźć dla nich wystarczającą liczbę nośników to zupełnie inna sprawa. Wystarczy powiedzieć, że w momencie złożenia zamówienia w Wielkiej Brytanii znajdowało się zaledwie 707 czołgów i samochodów pancernych wszystkich typów (z czego zaledwie 79 Matilda II), a pierwszeństwo w produkcji siłą rzeczy otrzymały czołgi posiadające konwencjonalne uzbrojenie. Ostatecznie termin skompletowania pierwszej brygady CDL wyznaczono dopiero na 1 kwietnia 1943 roku.

Kolejny problem związany był z wybranym podwoziem. Czołgi Matilda II były bardzo chodliwym towarem, na który palące zapotrzebowanie zgłaszały nie tylko brytyjskie siły w Afryce, ale także (po 22 czerwca 1941) Rosjanie. Nie było mowy o tym, by całą bieżącą produkcję tych wozów przeznaczyć na potrzeby programu CDL. Wyprodukowanie większych wież, nadających się do montażu na czołgach Churchill, również nie rozwiązywało problemu, jako że na te wozy było chyba jeszcze więcej chętnych niż na Matyldy. Odpowiednim nośnikiem okazały się dopiero amerykańskie czołgi M3 Lee/Grant. Nawet po zdjęciu wieży zachowywały kadłubowe działo 75 mm, co pozwalało na zachowanie zdolności bojowych. Co więcej, po niewielkich modyfikacjach można było na nich osadzać wieże wyprodukowane dla czołgów Matilda II, a same kadłuby dostępne były w dużych ilościach. Niestety, pierwsze testy tej hybrydy przeprowadzono dopiero w styczniu 1943 roku.

REKLAMA
Brytyjski M3 CDL. Amerykańskie wozy tego typu, jeśli wierzyć zachowanym fotografiom, nie posiadały imitacji działa (domena publiczna).

Największym mankamentem idei wozów CDL były jednak same reflektory. O ile rzeczywiście mogły oślepić każdego kto spojrzał w szczelinę, to ich skuteczność na polu bitwy była co najmniej wątpliwa, co pokazały ćwiczenia z użyciem tych pojazdów w warunkach symulowanego przeciwdziałania przeciwnika. Jak to określono, „CDL stanowią wspaniały punkt celowania dla ognia bezpośredniego”. Największą zaletą użycia tych pojazdów miało być tworzenie stref mroku, tymczasem do ich rozświetlenia wystarczały zwykłe flary. Światło reflektora, choć oślepiające, można było zablokować za pomocą pocisków dymnych, a jego moc znacząco osłabiało pojawienie się Księżyca na niebie. Ćwiczenia prowadzone w kontekście przyszłej inwazji na Kontynent wskazały jasno, iż desant morski z użyciem CDL byłby bardzo ryzykowny, ze wskazaniem na zwycięstwo obrońców. Tym samym użycie CDL w jakiejkolwiek dużej operacji desantowej zostało wykluczone, jednak kwestia wykorzystania ich do szturmu na umocnioną linię przeciwnika w głębi lądu nadal pozostawała otwarta.

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

CDL we Francji

Historia użycia CDL pełna jest ambitnych, acz nie zrealizowanych planów. Początkowo zamierzano wykorzystać je w dużej liczbie do szturmu na silnie umocnioną pozycję. Taka operacja musiała być jednak zakrojona na szeroką skalę i mieć duże szanse powodzenia. Problem w tym, że zanim nadarzyła się okazja do przeprowadzenia takiej akcji, Matyldy i Churchille zostały zastąpione w roli nośnika reflektorów przez czołgi M3 Lee/Grant, dysponujące znacznie cieńszym pancerzem. Podczas szturmu na betonowe schrony bojowe wozy CDL na podwoziu M3 zostałyby po prostu rozstrzelane. Stworzono więc nową koncepcję, zakładającą wykorzystanie CDL w ataku na „pośpiesznie przygotowane pozycje”. Problem w tym, że do przełamywania takich linii wojsko miało dość różnorakich narzędzi, od plecakowych miotaczy ognia po działa dużego kalibru, więc nikt nie potrzebował czołgów-reflektorów.

REKLAMA

Całościowe i wyczerpujące opisanie historii jednostek wyposażonych w te wozy przekracza ramy niniejszej pracy. Wystarczy powiedzieć, że żadna z nich nie została użyta w walce zgodnie z założeniami. Z jednej strony brakowało celów dla tak wyspecjalizowanej broni, z drugiej dowódcy często nie mieli pojęcia o istnieniu tak utajnionych pojazdów. Brytyjska 35. Brygada Pancerna, stacjonująca w Wielkiej Brytanii, została rozwiązana jeszcze w kwietniu 1944 roku. 1 Brygada Pancerna (przerzucona z Środkowego Wschodu do Wielkiej Brytanii) przybyła do Francji dopiero 11 sierpnia 1944 roku. Zanim wprowadzono ją do akcji, jednostkę rozwiązano już w listopadzie. Straty wśród pancerniaków z konwencjonalnych jednostek rosły, więc bezczynny personel oddziałów CDL wykorzystano jako łatwo dostępne źródło uzupełnień.

Lowther Castle, siedziba „Szkoły CDL”, dziś zapomniana i opuszczona (fot. Simon Ledingham, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 Generic).

Los amerykańskich batalionów wyposażonych w te wozy również nie był lepszy. Do Francji przybyły równie późno co ich brytyjscy koledzy, a już w październiku 1944 roku zapadła decyzja o przezbrojeniu wszystkich sześciu amerykańskich batalionów CDL na inny sprzęt. Cztery otrzymały zwykłe czołgi, a kolejne dwa wyposażono w czołgi saperskie.

REKLAMA

Z racjonalnego punktu widzenia, historia wozów CDL powinna dobiec końca. Stworzone na podstawie błędnej idei, nieprzydatne w walce, zostały odrzucone przez najwyższych brytyjskich dowódców frontowych z Montgomerym włącznie. Los dał jednak wozom CDL ostatnią szansę na wykazanie swej przydatności.

Polecamy także:

CDL nad Renem

Co ciekawe, jedyne operacyjne wykorzystanie CDL miało więcej wspólnego z jego nazwą, przyjętą przecież ze względów bezpieczeństwa, niż z zakładaną funkcją. CDL nie zostały jednak użyte nad Kanałem Sueskim, lecz nad brzegiem Renu. Do ochrony mostów w nocy potrzeba było silnych reflektorów, a te stosowane w obronie przeciwlotniczej były zbyt podatne na ostrzał artyleryjski i z broni maszynowej. W tej sytuacji przypomniano sobie o CDL. Do akcji wprowadzono te pododdziały, które jeszcze się nie przezbroiły lub wozy CDL ponownie wprowadzano do batalionów przeszkolonych w ich obsłudze.

Most Ludendorffa w Remagen w 1945 r. (domena publiczna).

Zaszczyt pierwszego użycia reflektora CDL na linii „frontu” przypadł 4 wozom z Kompanii C 738 Medium Tank Battalion (Mine Exploder). 9 marca 1945 roku weszły do akcji oświetlając Ren w pobliżu zdobytego mostu w Remagen. Dzięki temu inżynierowie mogli dokończyć pilnie potrzebną barierę, mającą zatrzymywać pływające miny spławiane przez Niemców w celu zniszczenia mostu. Batalion przebywał w pasie działania 1 Armii Amerykańskiej do 18 kwietnia, chroniąc i oświetlając most w Remagen jak i okoliczne mosty pontonowe. Podobne zadania realizowały pododdziały 739 i 748 batalionu. O ile CDL mogły funkcjonować podczas ostrzału artyleryjskiego i bombardowań, to ich użycie w charakterze stacjonarnych reflektorów było nieuzasadnione ekonomicznie. Gdy tylko było można, CDL zastępowano konwencjonalnymi reflektorami, czasami nawet zdobycznymi. 1 czerwca 1945 roku ostatnia amerykańska jednostka CDL przestała pełnić służbę mostową.

REKLAMA
POLECAMY

Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!

Brytyjskie CDL również miały okazję doświadczyć krótkiego momentu chwały. 23 marca 1945 roku rozpoczęła się operacja „Plunder”, mająca na celu uchwycenie przyczółka na wschodnim brzegu Renu w rejonie Północnej Nadrenii – Westfalii. Na odcinku XII Korpusu CDL ze słynnej 79 Dywizji Pancernej przez dwie noce pomagały gąsienicowym transporterom pływającym Buffalo w przedostawaniu się na drugi brzeg. Z kolei na odcinku XXX Korpusu wozy CDL przeprowadzały demonstrację świetlną i dźwiękową w noc poprzedzającą rozpoczęcie operacji, jak również w nocy z 23 na 24 marca. Oświetlenie przeciwległego brzegu i serie z broni maszynowej miały przekonać Niemców, że to właśnie w tym miejscu nastąpi próba przeprawy przez rzekę.

Podsumowanie

Krótkie epizody służby nad Renem stały się ukoronowaniem długiego i kosztownego procesu stworzenia czołgów CDL. Część brytyjskich wozów wysłano w 1945 do Indii, jednak nie znalazły tam zastosowania. Amerykańskie plany użycia czołgów CDL podczas walk na Pacyfiku także nie weszły w życie. Jak więc widać, znacząca większość z 1850 brytyjskich i 497 amerykańskich M3 CDL nigdy nie miała szansy wziąć udział w jakiejkolwiek akcji. Liczba pojazdów użytych zgodnie z przeznaczeniem wynosiła za to okrągłe zero.

Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w kilku miejscach. Część winy spoczywa na War Office, przez długi czas blokującym użycie CDL aż do możliwości wykorzystania ich w operacji o przełomowym znaczeniu dla przebiegu wojny. Z powodu utajnienia tej konstrukcji dowódcy polowi najczęściej nie wiedzieli o jej istnieniu, więc nie żądali ich wykorzystania aż do chwili, kiedy zarządzono już rozwiązanie jednostek CDL. Paradoksalnie, to likwidacja jednostek i powiązane z nim odtajnienie wozów CDL doprowadziło do wprowadzenia do akcji kilkudziesięciu pojazdów nad różnymi odcinkami Renu. Do grona „winowajców” należy zaliczyć także Niemców, którzy nie chcieli budować swych linii obronnych zgodnie z założeniami użycia wozów CDL.

Replika reflektora. W prawej części skrzyni widać aluminiowe zwierciało odbijające promienie od zwierciadła parabolicznego w kierunku szczeliny (fot. Rodw, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

Last but not least, część winy leży po stronie samego Syndykatu De Thoren. Zapatrzeni w ideę stworzenia niesamowitej świetlnej broni oślepiającej wrogów i ukrywającej sprzymierzeńców w cieniu nie zauważyli, że ich konstrukcja nie pasuje do współczesnego pola walki. Promień reflektora można było zneutralizować za pomocą środków będących w masowym użyciu, a sam nosiciel był łatwym i wyróżniającym się celem. Ślepe dążenie do udowodnienia przydatności pewnej interesującej idei skończyło się klęską całego programu. Historia wozów CDL powinna stanowić lekcję dla wszystkich, dążących do wprowadzania w życie pewnych rozwiązań bez oglądania się na realia epoki.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Bibliografia:

  • Archiwalia:
  • The National Archives, War Office
  • Opracowania:
  • Andrews Evan, 8 Unusual Civil War Weapons [w:] History.com, 9 kwietnia 2013 r. [dostęp 10 sierpnia 2015r.] <[http://www.history.com/news/history-lists/8-unusual-civil-war-weapons]>.
  • Crow D., British and Commonwealth Armoured Formations (1919-46), Michigan 1972.
  • Hunnicutt R. P., Sherman. A history of the American Medium Tank, New York 1971.
  • Innovation in the face of adversity: Major-General Sir Percy Hobbart and the 79th Armoured Division (British), Vermont 1983.
  • Lynch J. S., Kennedy J. W., Wooley R. L., Patton’s desert training center, Fort Meyer 1984.
  • Newbold D. J., British planning and preparations to resist invasion on land, September 1939 – September 1940, London 1988.
  • Reveals lighted tanks made to panic troops. Expert says they were never used in war, „Chicago Sunday Tribune”, March 21 1948.
  • The CDL tanks of Lowther Castle [w:] After the battle. No. 16 Crossing the Rhine, London 1977.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone