Władysław Anders: wojna dowódcy 2. Korpusu Polskiego
Władysław Anders zasłynął jako dowódca 2. Korpusu Polskiego. Przeczytaj więcej o największej jego bitwie – zdobyciu Monte Cassino
Powojenne losy żołnierzy walczących w składzie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie były lustrzanym odbiciem dziejów narodu polskiego. Rozczarowaniu nowym światem towarzyszyło szukanie swojego miejsca, którego pokolenie bohaterów spod Monte Cassino miało nigdy nie znaleźć. Gen. Władysław Anders stał w centrum wydarzeń, przyglądając się im raz z perspektywy aktywnego uczestnika, raz biernego obserwatora, któremu sytuacja geopolityczna wytrąciła z rąk wszystkie atuty. Niezależnie od okoliczności zawsze starał się hołdować takim wartościom jak honor czy patriotyzm. Historia zgotowała mu ciężką próbę, ale jego działalność naznaczyły militarne tryumfy, maskując bolesne polityczne porażki.
Władysław Anders urodził się 11 sierpnia 1892 roku w Błoniu na terenie zaboru rosyjskiego. W wieku osiemnastu lat rozpoczął karierę wojskową i w czasie I wojny światowej w stopniu porucznika walczył w carskiej armii. Po zakończeniu działań służył w Wojsku Polskim, a w czasie wojny polsko-bolszewickiej dowodził pułkiem. Następnie studiował w Paryżu. Podczas przewrotu majowego pełnił funkcję szefa sztabu oddziałów rządowych. W kolejnych latach dowodził brygadami kawalerii. W czasie kampanii wrześniowej walczył najpierw z Niemcami, później z Sowietami, przez których został wzięty do niewoli. Odzyskał wolność 4 sierpnia 1941 roku po podpisaniu układu Sikorski-Majski. Na mocy porozumienia przystąpił do tworzenia Armii Polskiej w ZSRR, którą w 1942 roku ewakuowano do Iranu. Następnie dowodził Polską Armią na Wschodzie i wreszcie II Korpusem Polskim. Walczył na froncie włoskim, wygrywając bitwy pod Monte Cassino i Bolonią. Przez krótki okres pełnił funkcję Naczelnego Wodza. Po zakończeniu działań wojennych pozostał na emigracji, angażując się w działalność pisarską i polityczną. Zmarł 12 maja 1970 roku w Londynie.
Już początki kariery Andersa w Wojsku Polskim ukazały jego niezwykły charakter i patriotyczny zapał. W maju 1926 roku pozostał wierny oddziałom rządowym. Anders był jednym z niewielu oficerów, którzy uzyskali stopień generała i awans na wyższe stanowisko, nie wspierając przewrotu majowego. Skutecznie lawirował między zwolennikami i przeciwnikami Piłsudskiego, co pozwoliło mu kontynuować karierę wojskową bez narażenia na szwank reputacji. Choć wykazał w tym względzie talent dyplomatyczny, nigdy nie stał się politykiem z prawdziwego zdarzenia. Główną przyczyną była jasna i niezmienna hierarchia wartości. Anders-patriota zawsze brał górę nad Andersem-dyplomatą.
Dowodzona przez Andersa Nowogródzka Brygada Kawalerii przebyła w kampanii wrześniowej trudny szlak bojowy obejmujący m.in. bitwy pod Mławą i Tomaszowem Lubelskim. Anders angażował się w wybrane walki, unikając potyczek w sytuacjach wyraźnej dysproporcji sił, za co później spotkała go krytyka. Nie brakuje opinii, iż przesadnie spieszyło się mu na Węgry i bał się otwartych starć z wrogiem. Trzeba jednak stwierdzić, iż wykazał się dużą dozą rozsądku i zmysłu taktycznego, ratując brygadę przed wyniszczeniem.
29 września dostał się do niewoli sowieckiej, w której wykazał się odwagą i niezłomnością. Zwolniony w sierpniu 1941 roku na mocy układu Sikorski-Majski stanął przed najważniejszym zadaniem w wojskowej karierze – Anders z zaangażowaniem i pasją zabrał się za organizowanie Armii Polskiej w ZSRR[8]. Był idealnym kandydatem – wychował się w zaborze rosyjskim, znał język i obyczaje, przeszedł sowieckie więzienia. Generał zdawał sobie sprawę, że ratunkiem dla rodaków znajdujących się na terenie Związku Radzieckiego może być tylko budowa armii w oparciu o amnestionowanych wojskowych. Dlatego też o krytykującym porozumienie z Sowietami Sosnkowskim miał dosadnie powiedzieć: „Jak się Sosnkowskiemu ten układ nie podoba, to powinien iść won, bo znaczy, że albo jest głupi, albo złej woli”. Była to pierwsza z demonstracji wojennej charakterności Andersa. Józef Czapski opisywał go jako człowieka, który miał w sobie coś twardego i zimnego. Być może dlatego Sowietom nigdy nie udało się go złamać w więzieniu i mimo wielokrotnych namów Anders nie wstąpił do Armii Czerwonej ani nie zdecydował się na kolaborację z wrogiem.
Z biegiem lat podsycał w sobie nienawiść do Sowietów. Stąd też z takim zapałem w 1941 roku tworzył Armię Polską w ZSRR, a później z jeszcze większym zapałem ratował ją przed wyniszczeniem. Brakowało wszystkiego – jedzenia, ubrań, obuwia, a żołnierzy trawiły choroby. Anders budował od fundamentów, a te osadzał na kruchym gruncie. Mimo trudnej sytuacji, nie ugiął się przed polityczną presją Sowietów, którzy chcieli jak najszybciej wykorzystać Polaków w boju. Nawet Stalin musiał przyznać, że trafił się mu nie lada przeciwnik o niezwykłym charakterze i charyzmie. Przy okazji wyjątkowo go drażnił.
I to właśnie Anders miał ukraść Polaków Stalinowi, organizując naprędce ewakuację. Obóz londyński doradzał mu skupienie się na ratowaniu wyłącznie wojskowych, ale Anders walczył zawzięcie o losy wszystkich rodaków i wreszcie zabrał do Iranu także cywili. Łącznie w 1942 roku ewakuował z ZSRR ponad 116 tys. ludzi, co w tak trudnych warunkach wydawało się wyczynem niezwykłym. Keith Sword, z odrobiną czarnego humoru, skomentował ten fakt słowami: „Zamiast armii Brytyjczycy dostali problem socjalny”. Wkrótce miało się okazać, iż przybyli do nich niezwykle bitni i oddani sprawie żołnierze, wśród których Anders był uznawany za wybawcę narodu. Mesjańskie porównania nie są przypadkowe. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Anders stał się dla żołnierzy Mojżeszem, który wyprowadził ich z kraju niewoli i dał szansę na nowe życie.
Sam zresztą przeszedł identyczny szlak. Był to jeden z najważniejszych czynników wpływających na postrzeganie Andersa wśród pospolitych żołnierzy. Podkomendni czuli łączącą ich więź, zauważając podobieństwo losów i osobistych tragedii. Mieczysław Czerkawski wspominał swoje pierwsze spotkanie z generałem słowami: „Jest z nas – też przeszedł katusze więzienia […] każdemu patrzy wolno w oczy. Jakby chciał w nich wyczytać, czy może na nas liczyć, czy nie zawiedziemy jego zaufania”. Generał miał w sobie naturalny szacunek do ludzi i w gruncie rzeczy każdemu chciał zaufać. Cechowała go daleko posunięta życzliwość, oparta na próbie zrozumienia otoczenia, ale nie naiwności. Odznaczał się prostotą zachowań bez przybierania pozy. W jakimś stopniu kontrastowało to z odczuwalną przez otoczenie wewnętrzną siłą generała, gdy wierność ideałom uzupełniał bezkompromisowością. W efekcie Brytyjczycy nie dostali problemu socjalnego, dostali znacznie poważniejszy problem – polityczny.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Przede wszystkim w osobie Andersa, który podróżował oraz spotykał się z politykami i dowódcami, organizując grunt pod przyjęcie Polaków. Prowadził także własną, niezależną kampanię polityczną, coraz bardziej oddalając się od wytycznych gen. Sikorskiego. Samodzielność dowódcy odczytywano jako manifestację sprzeciwu wobec polityki premiera Rządu Emigracyjnego. Gdy w 1942 roku Anders przybył do Londynu bez wezwania Naczelnego Wodza, był już postacią owianą legendą. W Anglii kreowano wizerunek antysowieckiego bohatera.
Nieco inaczej wyglądało życie Andersa-dowódcy. Potrafił słuchać innych ludzi, dzięki czemu był przywódcą kompetentnym i szanowanym. Chętnie przyjmował rady, odnosząc kolejne sukcesy na polu organizacyjnym i aprowizacyjnym. Ewakuacja i przygotowanie armii do walki były logistycznym majstersztykiem. Z rzadka zdarzały się mu przejawy apodyktyczności. We wspomnieniach żołnierzy uwidacznia się hart ducha Andersa, dla którego zarezerwowano miejsce naczelnego bohatera. Potrafił być ciepły, wyrozumiały, a ze względu na przywiązanie do podwładnych określano go mianem troskliwego opiekuna. Szczególnie mocno dbał o wychowanie i edukację członków korpusu oraz młodzieży, która towarzyszyła armii. Anders był źródłem inspiracji, a jego wiara w sukces szybko rozprzestrzeniła się wśród żołnierzy, dając im nadzieję na lepsze jutro. Czuwał nad każdym elementem życia II Korpusu i, jak pięknie ujął to gen. Rudnicki: „nigdy nie kierował wojskami sam, kierował nimi przez nas”.
PRL-owska propaganda zmieniła sposób postrzegania polskiego dowódcy. Lansowano tezy o braku umiejętności dowódczych Andersa, skandalach obyczajowych z jego udziałem, a nawet budowie obozów koncentracyjnych dla żołnierzy II Korpusu, przez co nie mogli oni wrócić do kraju. Kwintesencją paszkwili stało się opracowanie Jerzego Klimkowskiego, w którym były adiutant szkalował dowódcę. Andersa oskarżano również o antysemityzm, co jednak stoi w sprzeczności z podejmowanymi przez niego decyzjami. Nie tylko potępiał antyżydowskie nastroje w wojsku, ale i przymykał oko na dezercje Żydów podczas pobytu w Palestynie, umożliwiając im wstąpienie do tamtejszych organizacji zbrojnych. Wyrażał także zgodę na „urlopowanie”, składając w ten sposób hołd narodowi walczącemu o niepodległe państwo. Wykazał się tym samym znajomością nastrojów panujących w armii i wyczuciem politycznym, za które wdzięczni byli przywódcy syjonistycznych ruchów niepodległościowych.
Anders uosabiał ideały, o które chcieli walczyć członkowie II Korpusu. Przed rozpoczęciem ostatniej bitwy o Monte Cassino wygłosił do żołnierzy płomienne przemówienie, którego punktem kulminacyjnym stały się słowa: „Na czas tej akcji niech w wasze serca wstąpi duch lwa, zachowajcie w nich jednak także miejsce na Boga, honor i Polskę – waszą Ojczyznę”. Anders wygłaszał przemówienia z pamięci, zazwyczaj ze stoickim spokojem, który podkreślał jego godność. Miał jednak niezwykłą charyzmę i posłuch w gronie zafascynowanych żołnierzy. W kilku prostych słowach zawarł wszystkie wartości, którym hołdował jako dowódca i człowiek. Jednocześnie kierował przemówienie do patriotów ukształtowanych na andersowską modłę w ciągu kilku lat tułaczki i tęsknoty za ojczyzną. Trafiał do ich serc. Po zakończonej bitwie wielu Polaków uważało, iż odnieśli „zwycięstwo w walce o wolność i niepodzielność Polski”.
Ważnym elementem postrzegania Andersa jako „równego chłopa” były jego miłosne podboje i styl życia. Generał opisywany był jako hulaka, który „nie stronił od kobiet i alkoholu”. Wpisywał się tym samym w żołnierskie standardy II Korpusu. Polacy mieli opinię szarmanckich bawidamków, którzy lubili się napić. Nawet jeśli uwagi na temat Andersa są przesadzone, dla żołnierzy był chodzącym przykładem na to, że „polskość” trzyma się mocno na włoskiej ziemi. Było to źródłem kilku niezręczności, szczególnie po przyjeździe córki Anny, której początkowo trudno było zaakceptować kochankę ojca. Mogło w nim być także coś z megalomana – całość II Korpusu zdarzało mu się utożsamiać z samym sobą, a opinia dowódcy miała wyrażać opinię wszystkich żołnierzy. W praktyce trudno się było oprzeć wrażeniu, iż Anders faktycznie przemawiał jako reprezentant sprawy polskiej. Jego poglądom dali się porwać młodzi oficerowie, którzy po ewakuacji uczynili z niego wzór cnót dowódczych.
Patriotyzm w ujęciu andersowskim nie opierał się wyłącznie na ślepym posłuszeństwie rozkazom. W opinii generała działalność na rzecz Ojczyzny wymagała czynów, a nie pustych politycznych deklaracji. Stąd też postawę Sikorskiego oceniał negatywnie. Anders miał nawet patronować „młodooficerskiemu spiskowi” wymierzonemu w Sikorskiego. Informacji tej nie można traktować wyłącznie jako plotki, czego dowodem były odwiedziny Sikorskiego z czerwca 1943 roku traktowane jako wizytacja niepokornych i niesubordynowanych. Nieporozumienia na linii Anders-Sikorski doprowadziły do licznych spekulacji o możliwym zaangażowaniu dowódcy II Korpusu w śmierć Naczelnego Wodza.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Sprawę katastrofy w Gibraltarze z dnia 4 lipca 1943 roku roztrząsano nawet w kontekście ewentualnego zamachu polskich oficerów. Anders i jego akolici, w opinii Tadeusza A. Kisielewskiego uosabiali opozycję raczej operetkową. Jego „bunt” skłonił jednak Sikorskiego do podróży na wschód, przez co wdowa po Naczelnym Wodzu nazwała Andersa „główną przyczyną śmierci męża”. Anders stanowił polityczne zagrożenie dla Sikorskiego i skrupulatnie wykorzystał sprzyjającą koniunkturę, by stworzyć legendę męża opatrznościowego polskiej racji stanu. Umiejętnie podsycał bojowe nastroje w II Korpusie, choć prawdopodobnie kierowała nim źle pojęta ambicja i wyobrażenie, iż będzie w stanie zastąpić Sikorskiego. Cześć doniesień o przygotowywanym puczu mogła być jednak wymysłem sprytnie pomyślanej propagandy radzieckiej, której zależało na skłóceniu polskich dowódców. Nie zmienia to faktu, iż Anders był zdeklarowanym przeciwnikiem szefa Rządu Emigracyjnego i opowiadał się za jego usunięciem – nie fizyczną likwidacją, lecz detronizacją i zmianą na stanowisku Naczelnego Wodza. Niezadowolenie Andersa, a wraz z nim całego II Korpusu, było potężnym kapitałem politycznym, który zagrażał alianckiemu sojuszowi.
Podczas jednej z uroczystych wizytacji II Korpusu Churchill miał zwrócić się do Andersa słowami: „Wie pan, generale, Stalin uważa, że jest pan bardzo złym człowiekiem, najgorszym”. Wkrótce do tego samego wniosku doszli Brytyjczycy, dla których Anders stał się symbolem polskiego uporu i niezrozumiałej dla Londynu politycznej zawziętości. Ambasador brytyjski we Włoszech sir Noel Charles stwierdził nawet, że „cieszył się on pozycją dowódcy niezależnej armii, walczącej razem, lecz niepodporządkowanej Brytyjczykom”. Dla Andersa postawa sojuszników była ewidentną zdradą ideałów, o które walczył. Przed rozstrzygającą batalią o Monte Cassino zakładał, iż poświęcenie jego żołnierzy uda się przekuć na poparcie aliantów w ewentualnym starciu z Sowietami. Przeliczył się – jako polityk wciąż popełniał kardynalne błędy. Krótkowzroczność dowódcy II Korpusu miała w sobie coś z polskiego przekonania o słuszności sloganu „walki za wolność naszą i waszą”. Tymczasem dowódcy brytyjscy, zdając sobie sprawę z burzliwych nastrojów i potencjału militarnego II Korpusu, karmili Andersa czułymi słówkami, komplementując poświęcenie podległego mu związku taktycznego. Polscy żołnierze byli jak niekochane dziecko, dla którego każdy, nawet najdrobniejszy gest miał być przejawem gorącej miłości.
Alianccy sojusznicy koncentrowali się głównie na zadaniach militarnych, gdy rozpolitykowani Polacy dorabiali do walki ideologię. Dla nich każda z akcji była sprawą osobistą, a żołnierze szli do boju ze ślepą furią i nienawiścią do przeciwnika, który wyrządził im tyle krzywd. Polakom towarzyszyło „poczucie romantyzmu patriotycznego, nie tyle beztroskiej brawury, ile rycerskiego zawadiactwa, posuniętego aż do szlachetnego ryzyka”. To także trafna diagnoza zachowania Andersa. „Oddziały polskie […] stanowiły coś w rodzaju narodowej wyprawy krzyżowej” – pisał Wojciech Krajewski.
Stąd też zderzenie Andersa-dowódcy i Andersa-polityka musiało rzutować na decyzje dotyczące działalności II Korpusu. Można się nawet zastanawiać, czy wybory gen. Andersa uwzględniały rzeczywistość wojskową i względy strategiczne. Zaakceptowanie planu uderzenia na masyw Monte Cassino – a przecież już wtedy liczono się z ogromnymi stratami wykonawców „najtrudniejszego zadania” zleconego przez gen. Leese’a – mogło być przejawem nadmiernego szafowania siłami II Korpusu w imię źle pojętej demonstracji o charakterze patriotycznym. Niektórzy historycy twierdzą wręcz, że to Anders był inicjatorem pomysłu uderzenia na Monte Cassino, a swoich żołnierzy zgłosił jako ochotników. Przeciwko nadmiernemu ryzyku protestował m.in. Naczelny Wódz Kazimierz Sosnkowski, co doprowadziło do konfliktu między obydwoma oficerami.
Nie ulega wątpliwości, że Andersem kierowała również ambicja, która wykształciła w nim kult zwycięstwa. Jego córka wspominała zapał, z jakim szkolił ją w jeździe konnej. Z takim samym zapałem zarządzał II Korpusem, w którym wszystko miało być odpowiednio przygotowane. Mimo łagodności, był wymagający, ale dla młodych szybko stał się mentorem, przekazując im bogatą wiedzę i doświadczenie. Szedł do przodu, nie przejmując się przeciwnościami losu. Za nim, właściwie w ogień, szli żołnierze II Korpusu. W maju 1944 roku Polakom udało się przełamać Linię Gustawa, lecz okupili to stratą 4199 żołnierzy, z czego 923 zostało zabitych. Wydaje się jednak, że Anders nie chciał szafować siłami korpusu, gdyż znał wartość ludzkiego życia. Już kilkanaście dni później pod Piedimonte nakazał ppłk Bobińskiemu oszczędzanie sił i unikanie strat.
Pragmatyzm towarzyszył mu także w ocenie Powstania Warszawskiego. Uznał je za polityczną pomyłkę i najkrótszą drogę do dalszego rozlewu krwi. Mimo tego walczył zaciekle o wsparcie sojuszników. Gdy Churchill próbował mydlić mu oczy, stwierdził wprost: „Jesteśmy żołnierzami i dlatego doskonale odróżniamy politykę od prawdy”. Jak się okazało, nie tak doskonale…
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Po zakończonej bitwie o Monte Cassino, nie kryjąc wzruszenia, dziękował żołnierzom „w imieniu Polski”, podkreślając, że sam uczestniczył w wielu bojach. Po raz kolejny dał podwładnym jasny sygnał – jestem z wami i jestem z was. A ci odwdzięczali się mu na każdym kroku, także na polu militarnym. Dobrze zarządzany II Korpus przeszedł trudny szlak bojowy, który zakończył zdobyciem Bolonii w kwietniu 1945 roku. W tym czasie Anders pełnił już obowiązki Naczelnego Wodza i lawirował między Włochami a Wielką Brytanią. Nominacja stanowiła znaczący awans polityczny, ale Anders nie miał już żadnej siły przebicia. Uważał jednak, że kartą przetargową będą jego żołnierze. 17 lutego 1945 roku spotkał się z gen. Alexandrem i wyraził niepokój ustaleniami uczestników konferencji jałtańskiej, powtarzając retoryczne pytanie swoich podkomendnych: „O co mamy walczyć?”. Nie wiedzieli tego ani gen. Alexander, ani Churchill, który kilka dni później próbował udobruchać Andersa. Dowódca II Korpusu wieszczył rychły koniec Polski. Wkrótce miał usłyszeć od Churchilla znamienne słowa: „Mamy dzisiaj dosyć wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy. Może pan swoje dywizje zabrać! Obejdziemy się bez nich”.
Nasuwa się oczywiste pytanie: dlaczego Anders, tak bojowo nastawiony i buńczucznie zapowiadający możliwość wypowiedzenia posłuszeństwa, postanowił trwać na pozycjach i czekać? Wygrała natura wojskowego. Zdecydował, iż Polacy muszą być lojalni wobec towarzyszy broni. Wprawdzie „stracili ojczyznę, ale mieli zachować honor”. Nie było w tym sprawiedliwości, ale Anders nie chciał konfliktu z Anglikami, licząc, że wkrótce dojdzie do wojny aliantów zachodnich z Sowietami. Po raz kolejny jego kalkulacje okazały się nietrafione, a zakończenie II wojny światowej było także końcem jego marzeń o przywróceniu wolności ojczyźnie.
Paradoksalnie zwycięstwo w II wojnie światowej przyniosło żołnierzom II Korpusu gorycz porażki. Wielu z nich, w tym pozbawiony polskiego obywatelstwa Anders, nie mogło wrócić do zajętej przez komunistów ojczyzny. Sam generał zamieszkał w Wielkiej Brytanii i do końca życia pozostał na emigracji, pełniąc mniej lub bardziej znaczące funkcje polityczne. W czasie wojny niewątpliwie dojrzał i okrzepł jako polityk, choć nie ulegało wątpliwości, że przegrał najważniejsze starcie z wytrawnymi dyplomatami. Zwycięzca spod Monte Cassino był jednym z największych politycznych przegranych w polskim obozie. Znajomość militariów nie przełożyła się na zrozumienie skomplikowanej sytuacji politycznej, a doświadczenie – tak ważne w tym fachu – przyszło zbyt późno. Wyklęty przez ojczyznę pozostał jednak wzorem cnót, przywódcą i opiekunem dla dziesiątek tysięcy żołnierzy, wśród których ostatecznie spoczął na Polskim Cmentarzu Wojskowym pod Monte Cassino.
Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie II wojna światowa. Zapraszamy do jego odwiedzenia!
Bibliografia:
- Anders Władysław, Bez ostatniego rozdziału, Test, Lublin 1992.
- Anders-Nowakowska Anna, Mój Ojciec Generał Anders, Rytm, Warszawa 2011.
- Berberyusz Ewa, Anders spieszony, ANEKS, Londyn 1992.
- Biegański Witold, Bolonia 1945, Wydawnictwo MON, Warszawa 1986.
- Biegański Witold, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie 1939-1945, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1990.
- Caddick-Adams Peter, Monte Cassino: Ten Armies in Hell, Oxford University Press, Nowy Jork 2013.
- Czerkawski Tadeusz Mieczysław, Sztafeta wolności. Byłem żołnierzem generała Andersa, ASKON, Warszawa 2012.
- Davies Norman, Powstanie ’44, Znak, Kraków 2006.
- Duraczyński Eugeniusz, Kontrowersje i konflikty 1939-1941, PWN, Warszawa 1979.
- Englert Juliusz, Barbarski Krzysztof, Generał Anders, Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1991.
- Kisielewski A. Tadeusz, Po zamachu, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012.
- Kisielewski A. Tadeusz, Zabójcy. Widma wychodzą z cienia, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2007.
- Klimkowski Jerzy., Byłem adiutantem gen. Andersa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1959.
- Kmiecik Tadeusz, Sztab Generalny Wojska Polskiego 1918-1939, Wydawnictwo ZP, Warszawa 2012.
- Kochanski Halik, Orzeł niezłomny, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013.
- Kowalski T. Włodzimierz, Tragedia w Gibraltarze, Pomorze, Bydgoszcz 1989.
- Krajewski Andrzej, Gorzkie zwycięstwo, „Focus Historia” Wydanie Specjalne 1/2005.
- Krajewski Wojciech, Żołnierze generała Andersa, Jagiellonia, Kraków 2007.
- Kruszyński Bartosz, Kariery oficerów w II Rzeczypospolitej, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011.
- Majdalany Fred, Cassino. Potrait of a Battle, Cassell, Londyn 1999.
- Nurowska Maria, Anders, WAB, Warszawa 2008.
- Olson Lynne, Stanley Cloud, Sprawa honoru, AMF, Warszawa 2005.
- Orr Ailleen, Niedźwiedź Wojtek, Replika, Poznań 2011.
- Parker Matthew, Monte Cassino, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2005.
- Plokhy Serhii, Jałta. Cena pokoju, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011.
- Kresowa walczy w Italii, pod red. Lucjana Paffa, Oficyna Cracovia, Kraków 1992.
- Stahl Zdzisław, Generał Anders i 2 Korpus, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1989.
- Strumph-Wojtkiewicz Stanisław, Wbrew rozkazowi, Wydawnictwo MON, Warszawa 1979.
- Taylor Lynne, Sieroty z Tengeru, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010.
- Wańkowicz Melchior, Monte Cassino, Wydawnictwo MON, Warszawa 1976.
- Wawer Zbigniew, Monte Cassino, Bellona, Warszawa 2009.
- Wawer Zbigniew, Od Buzułuku do Monte Cassino, ZP, Warszawa 2009.
- Wieczorkiewicz Paweł Piotr, Kampania 1939 roku, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 2001.
- Zawilski Apoloniusz, Bitwy polskiego września, Znak, Kraków 2011.
- Żaroń Piotr, Armia Andersa, Adam Marszałek, Toruń 1996.
- Żaroń Piotr, Kierunek wschodni w strategii wojskowo-politycznej gen. Władysława Sikorskiego 1940-1943, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988.